Marka zaangażowana politycznie – to nic nowego!

Od wczoraj internet obiega zdjęcie butelki Staropolanki w limitowanej edycji, powstałej we współpracy z Red is Bad. Razem ze zdjęciem pojawiła się klasyczna polaryzacja opinii w stylu „już nigdy jej nie kupię” i „będę pić tylko ją!”. Co podkusiło Staropolankę do stworzenia tego projektu? Nie mam pojęcia. Wiem natomiast, że polityczne i światopoglądowe zaangażowanie marek to nic nowego.

Starbucks, Apple, Microsoft a nawet IKEA są politycznie i światopoglądowo zaangażowane. Wspierają prawa gejów i legalizację gejowskich małżeństw, ogłaszają, że zatrudnią uchodźców w odpowiedzi na deklarację prezydenta Trumpa o wprowadzeniu ograniczeń we wjeździe obcokrajowców na terytorium USA, stają w obronie Wielkiej Rafy Koralowej (tak jak Ben&Jerry’s). Czasami dzieje się wręcz przeciwnie – deklarują, jak szef Barilli – Guido Barilla – że wspierają tradycyjny model rodziny. Podobnie postąpił Chick-Fill-A. Obie marki póżniej zrewidowały swoje poglądy, odcinając się od słów swoich szefów.

Polityka w polskich markach

A co z polskim rynkiem? Tu kłania się Ciechan i wpis pana Marka Jakubiaka, który życzył Dariuszowi Michalczewskiemu „mamusi z fujarką zamiast piersi, aby miał co ssać”. To zapewniło Ciechanowi miejsce na pierwszych stronach gazet, w programach telewizyjnych oraz na ulicach, kiedy w świetle kamer część restauratorów ogłosiła bojkot Ciechana i wylewanie piwa do ścieków.

Mamy też LPP, właściciela marek Cropp i Reserved, które nie dość, że stacjonują sobie na Cyprze, to jeszcze szyją ubrania w szwalniach w Bangladeszu. Ten fakt wzmocniło zwalenie się fabryki Rana Plaza. Wówczas połowa internetu deklarowała, że już „nigdy nie kupi ich marek”. Druga połowa mówiła, że jeśli nie LPP, to inna marka będzie szyła ubrania po bardzo niskich kosztach i tak niestety „wygląda życie”. Za każdym raziem internet roił się od komentarzy na TAK i komentarzy na NIE.

Jakie efekty przyniosły akcje „Nie dla piwa Ciechan”, czy „nie kupuję Reserved”? Generalnie, poza chwilowym natężeniem dyskusji w internecie – żadne. Obie marki sprzedają się świetnie, a wahania cen akcji, jakim podlegają firmy posiadające je w swoim portfelu nie mają nic wspólnego ze światopoglądowymi deklaracjami.

Marka nie jest autorytetem

Myślę, że dokładnie tak samo będzie ze Starpolanką. Mamy hałas – jednym się akcja podoba, „bo patriotyczna”, innym nie „bo nazistowska”. Efektem jak na razie jest to, że o obu markach zrobiło się nieco głośniej. Opinie się polaryzują i użytkownicy sieci będą chcieli lub musieli opowiedzieć się po którejś ze stron. Dlaczego?

Bo marka nie jest dla ludzi autorytetem. Jeśli więc wchodząc we współpracę z inną marką, mocno zdefiniowaną politycznie, z automatu zajmuje stanowisko światopoglądowe, chociażby w kwestii definiowania patriotyzmu. Część osób to poprze, a część się nie zgodzi. Taki „wyskok”, szczególnie w przypadku, kiedy cała wcześniejsza komunikacja marki raczej nie odstaje od kategorii (zdrowie, bycie fit, dbanie o siebie, nawodnienie i światopoglądowa neutralność) nie mógł przejść niezauważony.

Z mojego punktu widzenia mamy do czynienia z próbą wykorzystania trendu (czy udaną, to już inny temat) i Staropolance daleko tu do ideologicznej dyskusji. Moda na Polskę i to co polskie przejawia się teraz w polskich warzywach i owocach, promocji cydru, szyciu ubrań w Polsce itp. Polskość stała się poszukiwanym towarem, z którego każdy chciałby skorzystać.

Staropolanka robi to właśnie w taki sposób. Czy to jej zaszkodzi? Szczerze wątpię. Prędzej stawiałbym, że krótkoterminowo wpisze się w sytuację Ciechana, kupowanego ideologiczne. Długoterminowo – ludzka pamięć jest krótka, zarówno jeśli chodzi o politykę, jak i jednorazowe kampanie marek. Mam jednak nieodparte wrażenie, że po stronie Staropolanki ktoś po prostu mógł nie zdawać sobie sprawy, że limitowana butelka wywoła burzę… w szklance wody.

A jeśli chodzi o estetykę – to mnie się podoba!

[fot: Staropolanka/Red is Bad. Facebook]

Skomentuj:

Your email address will not be published.

Site Footer

Wszelkie teksty, które zamieszczam na blogu stanowią odzwierciedlenie mojej prywatnej opinii w poruszanych tematach i nie stanowią oficjalnego stanowiska agencji, firm i organizacji, z którymi współpracuję.